wtorek, 10 kwietnia 2012

Przez Dziwiszów na Gubałówkę Karkonoszy



Wiadomości zaczerpnięte z rozmaitych zródeł opisujące Dziwiszów konfrontuję z tym co napotykam wspinajac się krętą drogą na Łysą Górę. Południowy stok pozbawiony już śniegu i tylko od czasu do czasu napotykam lodową pułapkę. Łąka i dróżka gąbczaste, nasiąknięte wodą meandrują wśród domów i podwórek, choć ogrodzonych to płotkami dziurawymi, więc mam obawy o intencje psa szczerzącego zęby - chce mnie powitać czy też pozbawić spodni.


Kościół pod wezwaniem Św. Wawrzyńca w słońcu poranka biało złoty, jaskrawo oświetlony wydaje się ogromny. Zadbany, opromieniony, w aureoli słońca, przykuwa uwagę. W Dziwiszowie znajduje się też Pałac opisany jako miejsce z którym warto się zapoznać. Ale chyba nie zrobię tego dzisiaj i teraz... 1250 rok to wg wzmianek i zapisów początek istnienia tej pięknej osady gdzie dawno dawno temu wydobywano złoto,handlowano tym co dzięki urodzajnej ziemi zbierano z pól.


Teraz to jeden Dziwiszów choć Dolny i Górny to jeden, ale w swojej historii był też podzielony i miał dwóch właścicieli a granicę obu dawnych własności trudno dzisiaj określić. Nie pozwala na to zabudowa osady zwarta, prawie monolityczna. Drogą ,która nie jest szlakiem wspinam się dalej omijając kolejne, bardzo rozmaite przeszkody. Grzbiet osiągnięty.


Po ciszy doliny wiatr mnie wita, świszcząc "hałasując" porywa ulubioną czapeczkę. Choć to już wiosna i śnieg powinien zanikać, tu nadal, w zacienionych miejscach bieleje, tworząc malownicze figury. Od wschodu, od Rudaw Janowickich aż po zachodnie pagórki Gór Izerskich widoczność doskonała. Karkonosze pastelowe, niebieskawo sinawe z odrobiną złota - jak na dłoni, niczym wycięte z kartonu. Kamień sporawy jeszcze trzymający zimową temperaturę mam za siedzisko... Sycę oczy niezwykłym widokiem "moich gór" zamykających horyzont, zlewających się z niebem w jedność... a błękit nieba, złote punkciki, samoloty, kroją białymi smugami.


Adam Bończa-Pióro, Kopaniec, Święta Wielkanocne 2012

Brak komentarzy: