wtorek, 15 lutego 2011

Andrzej Jerzy Lech DZIENNIK PODRÓŻNY

Saratoga Springs, New York. 14 grudnia 2010 roku. Wtorek.


Drogi Roberto,

Cóż za piękna kamera, czyż nie? Napiszę Ci coś o niej więcej w bliskiej przyszłości! Teraz tylko kilka słów…

“Załoga” do tego wielkiego “polowego” aparatu fotograficznego składała się z piętnastu osób! Kamera ta została zbudowana w 1900 roku i posłużyła znanemu tutaj fotografowi i wynalazcy z Chicago do zrobienia tylko jednej, ale za to olbrzymiej, a nade wszystko bardzo szerokiej, fotografii panoramicznej pociągu osobowego! Zdjęcie to zostało pokazane w Paryżu podczas Światowej Wystawy 1900 Exposition Universelle. Ta gigantyczna kamera ważyła 640 kilogramów, a negatyw szklany, tak, szklany, użyty do tej fotografii miał wielkość 137 x 244 centymetrów! Czy nie jest to cudowne?

George Raymond Lawrence... To o tym fotografie wspominam, to o nim jest to krótkie opowiadanie...

Dzielni fotografowie...
...i The Alton Limited!
Ściskam Cię i życzę Ci miłego wieczoru w tym Twoim drobnomieszczańskim Paryżu,


Twój Andrzej


Coney Island, Nowy Jork. 2 grudnia 2010 roku. Czwartek.

Kiedy powstał pierwszy list do Roberto?

Roberto napisał do mnie pierwszy. On mnie chciał poznać bardziej niż ja jego. Takie były początki naszej wielkiej, ale też bez wątpienia trudnej przyjaźni. Poznaliśmy się przez przypadek w niemieckim Wuppertalu podczas pierwszych tygodni mojej emigracji. Spotkaliśmy się wczesną jesienią 1987 roku w jednej z galerii, na otwarciu jakiejś fotograficznej wystawy. Nie pamiętam już tych zdjęć, ale spotkanie z Michelem tak... Później Roberto wrócił do Paryża...

A może poznaliśmy się jeszcze wcześniej? Chyba jednak tak...
Pierwszy list, który dostałem od Roberto Michela, został przez niego napisany w Paryżu, 19 marca 1989 roku. Mam go tutaj przed sobą w oryginale.
Mój pierwszy list do niego napisałem w Nowym Jorku, wiosną 1990 roku.

...

Roberto Michel żyje! To nie jest mistyfikacja! On rzeczywiście jest! Wiem, że jak on umrze, to ja też umrę, ale może nie dosłownie. “Umrę” więc symbolicznie, bo z pewnością przestanę fotografować, a listy do niego będę jednak nadal pisał...

Za chwilę jadę na kolejne fotograficzne zakupy. Wiesz, i tutaj niestety już pojawiają się symptomy “klęski”,jak nazywam fotografię cyfrową. Od kilku dni szukam wywoływacza, którego używałem już ponad czterdzieści lat! Nie ma go nigdzie, a ja się uparłem, że go znajdę! Wczoraj też dowiedziałem się, że mój ukochany Sepia Toner robiony od dziesięcioleci przez firmę KODAK, przestał już być produkowany. Stało się to latem tego roku! Cierpię...

VESELY VYLET