piątek, 29 lipca 2011

Lipiec, deszczowy i nieprzewidywalny pomalutku "dogasa" choć w wielu miejscach kraju nie pozwala o sobie zapomnieć i nadal, jakby ostatnim tchnieniem, daje nam w kość. Pierwsza część urlopu to przemykanie pomiędzy chmurami raczącymi deszczykiem zaledwie, lub zalewającymi turystę fontannami wody. Mam nadzieję,że kolejne dni już sierpniowe, coś w tej mało letniej aurze zmienią, przyniosą słońce i piękną pogodę wszystkim spragnionym prawdziwego urlopowego wypoczynku. Ponownie "zanikam" na kilkanaście dni. Pojadę w moje ukochane góry, te najbliższe, najbardziej mi znane, ale mające ciągle, przynajmniej dla mnie nieodkryte miejsca. W Karkonoszach poszukam spokoju, ciszy, miejsc powszechnie nieodwiedzanych, może nawet zapomnianych... Wszystkim odwiedzającym DSK-Kopaniec życzę miłego słonecznego sierpnia...do "usłyszenia i zobaczenia".

Adam BP /Wrocław/ 30.07.2011

niedziela, 24 lipca 2011


wtorek, 12 lipca 2011

Dynamiczny pogodowo lipiec, miesiąc chyba najbardziej wakacyjny, prawie na półmetku. Zapowiedzi meteorologów nadal niezbyt optymistyczne mogą wystraszyć a nawet zniechęcić do urlopowego wyjazdu... ale nadszedł czas zaplanowanego wypoczynku. Na kilka, może nawet kilkanaście dni "zanikam" wynoszę się z miasta, jadę daleko od wszelkiego miejskiego szumu i zgiełku...Wszystkich odwiedzających naszą stronę, stronę DOMU SPOTKAŃ, serdecznie pozdrawiam... życząc dobrych miłych, wakacjami pachnących dni. 

Adam BP/Wrocław/ 11.07.2011


piątek, 8 lipca 2011



Rowerowa brać...


Po tytule mam ochotę dopisać drobne przekleństwo (ale chyba nie wypada ) mam ochotę dosadnie określić, nie wiem jak liczną, ale ARCYPASKUDNĄ część rowerowej rodzinki. Określenie bardzo niemiłe dotyczyłoby damskiej części tej grupy, i to "kobietek" a raczej glanowych dziewczyn pędzących na swych stalowych zmurszałych, rowerem zwanych, rumakach. Zasady poruszania się nie dla nich wytyczone dróżki, światło czerwone, chodniki i przejścia dla pieszych choć nie dla nich, to jednak ich. Mkną przeklinając i poganiają tych wolno, statecznie ale bezpiecznie sunących rówieśników ich rodziców. Poruszanie się po mieście coraz mniej przyjemne i zaczyna być niebezpieczne dla wielu normalnych uczestników rowerowej mody. Młodzi, agresywni, szybcy... a właściwie MŁODE, szybkie, AGRESYWNE.

Mam nadzieję, że nawyków ze ścieżek rowerowych "panienki" kiedyś pewnie kierowcy nie przeniosą w nabytych nawykach na nasze i tak bardzo fatalnie niebezpieczne ulice... taką mam nadzieję. To co mnie dzisiaj spotkało nazwę zdziczeniem, brakiem podstawowego wychowania, chamstwem, złem w czystej postaci... Z przykrością piszę te słowa, z smutkiem wielkim.

A.Bończa-Pióro / Wrocław / 7.07.2011/

poniedziałek, 4 lipca 2011

Tu czas płynie inaczej


Droga główna, międzymiastowa,Wrocław-Jelenia Góra, tuż za Kaczorowem ostro "odbija" w lewo.Przez chwilę auto podskakuje na tarkowatym i dziurawym asfalcie woda pod kołami płynie wartkim potoczkiem więc dopiero po czasie obraz zza okien samochodu dociera do mnie. Rozłożysta, intensywnie zielona niczym morze, falująca trawami z niebem tuż nad nimi, ukazuje się Dolina zamknięta niebieskawym paseczkiem Karkonoszy dalekich i łagodnych. Od przełęczy Okraj po daleką Szrenicę i dalej jeszcze... widok zapiera dech w piersi ale "niskie" mdławe słońce z trudem przebija się przez zasłony wiszących ciężkich od wody chmur, delikatnie, złotawo obrysowuje drzewa i wysokie trawy zmoczone deszczem, osuszane wiatrem. Na pierwszym planie dwa wyraźnie "narysowane" pagórki - Sokoliki. Tuż obok cel podróży, Janowice Wielkie.

Tym, którzy tu zamieszkali, których tak bardzo lubię, zazdroszczę ciszy i spokoju niespieszności takiej, jaka pojawia się w tylko w takich miejscach. Stare, piękne ale mocno podniszczone przedwojenne domy, za sąsiada mają nowe "dworkowate" domy poutykane wśród drzew i poletek nieuprawianych, łąk niekoszonych. Stara papiernia
z "grzybkiem" nad murami przylega do kolejowego szlaku i kamiennego wiaduktu. Może kiedyś Janowice zaproszą nas do odwiedzenia teraz zamkniętej na głucho i od dawna nieczynnej Wyłuszczarni Nasion, miejsca niezwykłego i ciekawego, a może czas nie zmieni tu niczego, nadal będzie tu leniwie, usypiająco.

Cisza, po szalonym porannym wietrze, miesza się teraz z delikatnym szumem kołyszących się świerków. Na drodze do Trzcińska zamiera ruch... od wschodu nadciągają czarne niskie buro-szare chmury... nadchodzi nowa porcja wody. Pierwsze krople deszczu pukają w dach. Po chwili nie widać już niczego, gaśnie odrobina światła, deszcz siecze nieubłaganie...

Halinko T... wszystkiego najlepszego w dniu imienin !!!

Adam Bończa-Pióro/z notatnika wędrowca
Pałacyk Trzcińsko, Janowice Wielkie, niedziela 3.07.2011 r.