piątek, 12 marca 2010

We Wrocławiu... w czwartek 11 marca

Przyjechali. Sprawy urzędowe załatwili i wygospodarowali jeszcze sporo czasu na nasze spotkanie. Nie pierwsze w tym roku ale pierwsze na terenie mojego miasta. Tym razem to Oni przejechali te paskudne 300 km pomiędzy Jelonką i Wrocławiem. Na pytanie o drogę "usłyszałem" wzruszenie ramion i kwaśną minę Jorga zobaczyłem.
Wiem co ta mina mówiła - nic się nie zmieniło, nadal jest paskudnie i dziurawo.

Spacerując i oglądając pozbawione śnieżnego płaszcza miejskie zakamarki, kuląc się
i naciągając głębiej zimowe czapki szukaliśmy schronienia. Padło na GRECO. Ciepło
knajpki i inne atrakcje pokazały jak bardzo jesteśmy spragnieni spotkań, rozmów wymiany myśli, chęci podzielenia się tym co "urodziło się" w czasie zimowego długiego aresztu.

Najbardziej cieszę się z niespieszności spotkania, swobody i radości jaka nam towarzyszyła.

Za jakiś czas zimowe chłody odejdą, powróci ciepło, powrócą spontaniczne spotkania, wędrówki, rozmowy o rzeczach ważnych i tych dotyczących codzienności... dzisiaj było bardzo miło, dobrze i spokojnie.

Adam Bończa-Pióro Wrocław - pracownia - godz:21.21 / 11.03.2010


Brak komentarzy: