środa, 17 lutego 2010

List z Karpacza do Jacka J. - czyli zasłonimy babci domek cały

Drogi Jacku!

Ja, Jeleniogórzanin, byłem dziś w Karpaczu, aby wraz z licznymi turystami z Polski pospacerować główną ulicą miasta.

Wróciłem pełen zachwytu. Z jaką gorliwością miejscowi kupcy i restauratorzy zachwalają swoje towary i lokale! Przyznaję, że w niewielu polskich kurortach widuję taki zapał w przyciąganiu uwagi gości. Każdy kawałek muru, każda sztacheta w płocie, każdy dach czy witryna - wszystko pokryte jest napisami i znakami. Sąsiad zrobił duży szyld? To ja zrobię większy - zdają się krzyczeć połacie gustownej blachy czy sklejki.

Na każdym kroku widać to, z czego my, Polacy jesteśmy tak dumni - indywidualizm. Sklep obok ma szyld zielony - to my zrobimy czerwony... i dodamy takie... coś tam. I zrobimy to INNYMI literkami. I jeszcze wypiszemy wszystko, co nam zalega na półkach... i jeszcze powiesimy to WYŻEJ niż tamci, bo nas też muszą zobaczyć przechodnie... I umieścimy takie
świecące coś, i żeby błyszczało, migało, i było kolorowe. Cóż za inwencja!
Nie na darmo mówią, że Polak potrafi, w końcu jesteśmy znani z przedsiębiorczości, prawda?

Z uznaniem kiwałem głową widząc, jak naród równo zasłania wszystko co niemieckie i stare. Nieopisany zapał w zasłanianiu teutońskiej architektury z pewnością znalazłby uznanie u wielu narodowców. Nie mówiąc o stawianiu nowych - NASZYCH, przepięknych budynków, nierzadko nawiązujących do podhalańskiej tradycji. Bo przecież nawet dziecko wie, że jak się jedzie w
góry, to muszą tam być górale, a jak górale, to i oscypki, i ciupaga,i sweter z podobno owczej wełny, i jeszcze pizza po góralsku. Sądzę, że to olbrzymie niedopatrzenie, że przez dziesięciolecia Karkonosze obywały się bez góralszczyzny.

Tak, Jacku. Trzeba się powoływać na tradycję, na naszych dziadów. Dlatego robimy to, co potrafimy najlepiej - dziadostwo.

Pozdrawiam - Wojtek M.


fot. Wojciech Miatkowski

Brak komentarzy: